wtorek, 28 grudnia 2010

Joanna Roszak, "Lele"




Dawno już nie zachowywałem się w tej piwnicy jak debil. Jak to, o co mi chodzi? Idzie mi o wiersze Joanny Roszak, które wyciągnięte ze świeżo przywiezionego z Olsztyna kartonu, wprawiają w zakłopotanie. Bo świetnie napisane, żadnych zbędnych słów. Ale po każdym prawie, zaznaczam, że prawie, wierszu gapię się tępo w ogórki kiszone i kompot ze śliwek. Nie wiem, o co chodzi autorce. A jednocześnie coś mnie trzyma kurczowo przy tej książce.
Dawno już nie czytałem tak bezpiecznej poezji. Wierszy, które można sobie przykleić na lodówce, na suficie, na piórniku (jeśli kto jeszcze do szkoły chodzi). Książka jest jak jej okładka, na której ptaszki. Ptaszki nie wiadomo dlaczego.
Czasem jednak w książce pojawi się wiersz, jakby nie wiersz, który otwiera mi lekko usta ze zdziwienia, że autorka o tym czymś pomyślała, że tego się boi, że takie zadaje pytania.
Jednym słowem wiersze Joanny Roszak pasują mi do piwnicy. Można je bezpiecznie przykleić na słoiku z konfiturą i stanąć kiedyś przed tym słoikiem, wpatrując się w wiersz. Nie wiem, czy te wiersze zaprowadzą mnie dokądkolwiek, ale na pewno oddają atmosferę tej samotnej piwnicy, w której padło wiele ważnych słów, które to słowa nie zmieniły w świecie niczego, oddawały jednak atmosferę danego czasu: poczucie beznadziei, brak pracy, zmęczenie po niewolniczej robocie przy oknach albo przy kurczakach, dźwiganie pomników i opowieści o rozpaczy rodzin. Prowincjonalna nuda i uczucie, że świat składa się z wielu kawałków, które trudno złożyć w logiczną całość, racjonalną zrozumiałą przestrzeń.
Można odnieść wrażenie (może mylne), że autorka próbuje złożyć świat. To nie są wiersze, które roszczą sobie pretensje o coś do kogoś. Nie możemy też liczyć, że słowa tych tekstów świecić będą swoją bielą na czarnym tle, razić w oczy oczywistością. Ale w niewielkiej porcji słów ułożonych w wersy wiele się dzieje, coś drży. Poczytajmy może:

Lovepuzzle 7

jednak klasnąć można tylko przy udziale drugiej ręki
wilga i pustułka wiją puste gniazda
powiedz coś nowego z objaśnieniami strzałki mrozu
miłość to miejsce przy czasie na pustyni
w innym języku w płatkach mrozu
miłość to opis miejsca ty masz dokąd z niego wrócić

dopalamy światła dobranoc dzień dobry
ruchomy piasek zrywa się do lotu odrabiamy tę lekcję przyrody
nim zgaśnie rozpalone jezioro żaglem pierwszego śniegu
staranna zimowa baśń
płoszy wielkie pęknięcie
odchyla się gdy oddychasz
każdego świtu wypada z przerażenia


dalej

wschodnie zacięte wiatry
stróż który wygania z podwórka
i nie odpowiada dobranoc
właśnie coś takiego chciałam przeczytać
właśnie coś takiego chciałam napisać

nie pali się w pokoju i w ogóle się nie pali
coraz mniej pamiętam
jak było gdy ciebie nie było
taksówkarzowi nie trzeba już
mówić dokąd ten kurs
z taksówkarzem też
rozumiem się bez słów


lovepuzzle 1

łowimy ryby puszczamy łódki na gęstym śniegu
każdy na swoim moście każdy w swoim porcie
wypatrujemy który patyk wypłynie który kamień


Więcej nie poczytam, bo wyjdzie na to, że pisanie o Joannie Roszak skończyło się na cytowaniu jej wierszy. A wystarczy jeden wiersz poetki, by przyćmił wszystko wokół. I to dobrze.




Joanna Roszak, "Lele", Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz