wtorek, 28 grudnia 2010

Przeciw. Wiersze Wojciecha Kassa.




Książki Wojciecha Kassa „Wiry i sny” jeszcze nikomu nie pokazywałem w piwnicy. A szkoda, bo to bardzo cenna rzecz, To oczywiście subiektywna ocena, tak mi się najzwyczajniej w świecie wydaje. Ona jest jak sąsiad nasłuchujący czy ja jeszcze żyję w tej piwnicy. Czytam czy naprawiam rower, może z kolegami bibkę urządzam? Cokolwiek robię, myślę, że ta książka idzie za mną, nie pyta o nic. Tylko podpowiada jak dojść bez potknięcia, daje złote rady.

To, mówiąc złośliwie(?), skarbiec cytatów, mądrości poety. Może mądrości ludowych? Każdy wiersz dokładnie przemyślany, nie wiem, może obliczony na jakiś tam efekt, ale czyta się dobrze. Tomik napisany jakby z pozycji dobrego wujka poety, który poucza, co to jest poezja, słowo, jak pisać. Mówi o szacunku wobec etosu poety,czyli o wszystkim, o czym tak zwani młodzi poeci nie pamiętają. To poluźnia więzy ze światem tanich obrazków, który opuszczam schodząc do piwnicy.Poczytajmy fragmenty wiersza „Tak się schowałeś, że nie potrafisz siebiez naleźć”:



Gdy męczy cię dekonstrukcja wracaj do puszczy,

a odnajdziesz swój głos (…)



Posłuchaj marzeń mojego synka: chce mieć ogródek, sadzić

kapustę, marchewkę, hodować szmaragdowe motylki i króliki,

które wypuści w las (…)



Przerzucasz programy w telewizorze,myszkujesz po Internecie,

Czy to nie śmieszne, szukać siebie w tej próżni?

Prawdziwa obecność obywa się bez wiwatów i bywa w ciszy (…)



To brzmi jak drogowskazy ojca dla udającego się w świat syna. Jedyna wątpliwość jaka mnie niepokoi, to pytanie o to czy poeta zdaje sobie sprawę, że w Praniu łatwiej jest marzyć małemu chłopcu o sadzeniu marchewki. W takim miejscu spokój sam przychodzi, a przynajmniej wizja stabilności duchowej, pewnego uosobienia z naturą wręcz. W takiej przestrzeni łatwiej nabrać tchu. Tu nadmienić należy, że to tylko moje wyobrażenie miejsca, w którym mieszka Wojciech Kass, nigdy nie byłem w Praniu.Mimo tego, pytanie to, ową wątpliwość kieruję prosto w serce tych wierszy,patrząc na miejsce, w którym miał zwyczaj stać kolega, którego poezja wygnała z kraju do innego miejsca, gdzie nadal poszukuje. Pewnie jeszcze prawda nie jest nam dana.

Kass stara się budować swój świat na gruzach obecnego świata. Tak to odczuwam. To w jego snach nasz skomplikowany świat podążający donikąd obraca się w perzynę. Poeta chce nas uchronić przed zniszczeniem i radzi byśmy byli bliżej światła, bliżej jakiegoś odwiecznego porządku, jak w wierszu „Modlitwa o łagodność rosiczki”.



Nie odwracaj się od przyjaciół i krajobrazu.Są okna dzienne i

okna nocne. Zaufaj tym pierwszym, do drugich podchodź

ostrożnie, co najwyżej odbijają ciebie.



To pokrzepiające, to daje jakąś nadzieje. Brakowało mi takich słów w książce z wierszami. Nie wiemj ak to zrobić, jak nie podchodzić do „okien nocnych”, wydaje mi się, że innych nie ma wokół mnie.

I jeszcze jeden obrazek z powyższego wiersza, który chciałbym przeczytać, bo mi się podoba, bo go nie potrafię omówić, nie chcę nawet.



Leżę na pomoście. Skarbem jeziora jest teraz księżyc i mój

Cień kołysany przez fale jak przez wieloręką matkę.



Odnoszę wrażenie, że Wojciech Kass jest świetnym kreatorem. Jego wiersze SĄ bardziej niż on sam w tej książce, chociaż prawie w każdym wierszu przypomina nam o sobie i o swoich bliskich. Wypluwam hipotezę, że być może poecie nie chodzi o niego samego, że on sam jest tu tylko przykładem człowieka, który próbuje mimo wszelkich wirów i złych snów trzymać się własnej drogi, własnego języka. A przykład to znamienity, żeby użyć dużego słowa.

Poetyka snu tworzy margines, w którym wszystko może się zdarzyć. Sam poeta nie musi być doświadczany przez tak zwane życie, by wiarygodnie pisać o śmierci. Poetycki pomysł. To może brzmi nieładnie, ale niech tak zostanie. Tu powinienem przeczytać wam wiersz „Czyjś oddech” o znajomych poety, którzy umarli w czasach jego młodości. Teraz przychodzą do niego we śnie. Przeczytajcie jednak sami.

Poeta w swoim tomiku chce nam powiedzieć, byśmy nie poddawali się myśleniu o śmierci, byśmy dla niej nie żyli. To oczywiście łączy się z niechęcią do nowoczesności, dekonstrukcji,od której tez chce nas uchronić. To wiersze które mówią do nas wprost. Kass mówi w trybie rozkazującym, zwracając się do czytającego: posłuchaj. Jakby chciał nas obudzić ze snu podczas którego posuwamy się coraz szybciej w dół. Przeciwko śmierci pisze wyraźnie w wierszu „Kołysanka Wojciecha Kassa”, który stoi w opozycji do postawionej wcześniej „Kołysanki Andrzeja Sosnowskiego.



Kołysanka Wojciecha Kassa



Pisze o śmierci

przeciw śmierci

Czasem zasypia mi

na kolanach.



W piwnicy mocno brzmią te słowa. W kołysance Sosnowskiego Kass pisze: piszę o śmierci/ dla śmierci. W taki sobie dyskurs z Sosnowskim wszedł.

Swoje wiersze poeta bardzo często dokładnie datuje, bywa, że i pojawia się godzina, np. pod wierszem „Z dziennika”: Pranie, g. 5.49,7. 02. 2008. To przywiązanie do czasu? Próba utrwalenia tej chwili? Próba nadania jej tożsamości? Wyrwania jej z chaosu innych chwil?

Całość tworzy zastanawiającą poezję. Poezje, która przeciwstawia się efektownemu, często afektywnemu językowi, skłaniając się do refleksji nad jakąś tam chwilą.Wszystko to bardzo wiarygodne, bo wynika przede wszystkim z poety, z miejsca, w którym się on znajduje.



Musze wziąć kompot z rzędu innych weków. W drugiej ręce będę trzymał wiersze Kassa. I nie będzie w tym żadnego dysonansu.



Wojciech Kass, „Wiry i sny”, Seria wydawnicza: Biblioteka Toposu, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz