wtorek, 1 lutego 2011

Marcin Perkowski, "Czarne / białe z odcieniem".


Dobrze się czyta książki poetyckie, jeśli pozwalają otworzyć wyobraźnie, kiedy pisane są obrazowym językiem. Dobrze się czyta wiersze, które dotykają spraw niecodziennych, wchodzą w rejony niedostępne w piwnicy, w moim mózgu.

Z chaosu wychodzi się przez właz, który chwilami światłem
razi. Z chaosu wychodzi się stopniowo, na początku kupują
bilet dekadowy zamiast pięciu piw.


To fragment wiersza Marcina Perkowskiego z tomu „Czarne/białe z odcieniem”. Wiersze tej książki stają się bliskie doświadczeniu, przynajmniej mojemu, po kilkuminutowej już lekturze. Zresztą, nie pisałbym o książce, która nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia.
Marcin Perkowski jest fotografem, chwyta ptaki. http://www.ptaki.fotolog.pl/
Siłą tej rzeczy próbowałem złapać autora na robieniu fotografii słowami. Nie złapałem, może jestem mało spostrzegawczy. To wiersze, które nie malują przyrody. One mówią na konkretne tematy. Dlatego uważam, że tytuł jest tu w dechę, czyli bardzo trafiony, jeśli rozumieć go tak: wszystko jest zazwyczaj czarne albo białe, mimo że ma swoje odcienie, niedopowiedzenia, nie zadane pytania.
Piszę o tej książce, ponieważ czas jakiś temu czytałem ją w piwnicy, potem przyniosłem do domu, gdzie leżała bez sensu w gwarze domowych spraw. Znowu zniosłem ja do słoików i zapomnianych, nieaktualnych już spraw i tu ponownie nabrała swojej mocy i wyrazistości.
Zapraszam wszystkim do lektury tych wierszy, które bez pukania wejdą do waszych domów, małych zazdrości, nieuczciwości, tanich seriali, codziennego zmęczenia. Na dowód tego, że warto zdobyć tą książkę przeczytam wam wiersze, które wybrałem na chybił trafił, bo właściwie każdy wiersz w tej książce może służyć za przykład dobrej poezji, liryki charakterystycznej dla Marcina Perkowskiego. Widać poeta to równy, potrafiący wybrać udane wiersze do swojej książki.

GADANIE

nasze rozmowy już po wszystkim. Nasze rozmowy. Kidy ty
już nie chcesz więcej – a ja chcę powrotów z niemożliwych
miejsc. Mamy dwie wielkie armie wzajemnych pretensji. Mamy

sztandary, dziwne rodzaje broni. Posiadamy wbite w ciała
legendarne przedmioty pogańskich bogów. Przez bandaże
Przecieka psia krew. przez oczy przebiegają plamy miast,

mapy okolic i balkony, z których strzela się niemożliwie daleko.
z procy się strzela. Zamiast kamieni wkładając serca, owoce,
świeżo oberwane guziki. Teraz już walka ma się dobrze i

kobieta z mężczyzną gotowi są na kilka dłuższych zdań, lubimy
patrzeć w sufit, lubimy widzieć na nim całkiem różne konstelacje
gwiazd. Pragniemy wyjmować z siebie wszystkie niedokończone

śmierci.


WODA W JEZIORACH WCIĄŻ CIEPŁA
(dla Anki)


układamy się z innymi, ale punktem odniesienia pozostają
nasze ciała. Dla poprawienia nastroju mówią, że nas kochają,

a my wierzymy i nawet chce nam się płakać z tego szczęścia.
trafiliśmy na darmowe minuty i nikt nie rozliczy nas. Ta para

debiutuje i chociaż zrobi kilka piruetów to lód jest kruchy,
jakby przyniesiony ze sklepu – truskawkowy. I chociaż nie

będzie tu nic o kolorach – musimy wiedzieć, po jakim błękicie
przyjdzie nam stąpać.


Marcin Perkowski, "Czarne / białe z odcieniem", Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz