niedziela, 6 lutego 2011

Piotr Gajda, "Zwłoka". Lizanie brudnych ścian.


Nowej książki Piotra Gajdy byłem bardzo ciekawy. Wszystko za sprawą „Hostelu” – pierwszej książki, w której autor pokazał mi świat, jakiego do tej pory w poezji nie widziałem. Świat pustych pomieszczeń, w których przedmioty nie mają właścicieli, świat pozbawiony ludzi. Otoczenie „Hostelu” najkrócej rzecz ujmując było zniszczone, brzydkie pełne „wygłodniałych zlewów”, „łusek w wannie”, ‘rozgrzebanych pościeli jak brudny śnieg u podnóży gór”.

Druga Książa Piotra Gajdy „Zwłoka” pokazuje świat jeszcze bardziej zapleśniały. Tyle, że oczy opisującego wyszły z pomieszczeń, widzą, co się dzieje na zewnątrz. To jednak pierwsze wrażenie, które zmienia się wraz z kolejnymi wierszami. W końcu zaczynam mieć wątpliwości. Oczy są na zewnątrz? A to:

Nie wiem nic o podróżach tropikalnych owoców. W chłodni,

w ukryciu przed słońcem, na oślep.

(Świat)

Pozostaje mi rozumieć, że bohater liryczny wymyka się czasem z klaustrofobicznego, dusznego siebie i stawia niepewne, pełne lęku sapera kroki po świecie. To co widzi nie napawa radością, optymizmem.

Cała książka sprawia wrażenie zapowiedzi nieszczęścia, zbliżającego się końca cywilizacji. Czytając „Zwłokę” widziałem przestrzenie z filmu „Mad Max” z Melem Gibsonem, ale to tak bardzo na marginesie.

Te bezkompromisowo brzydkie i dosadne wiersze sprawiają wrażenie podróży, jaką autor odbywa w malignie. Jego wyobraźnia zdaje się wymuszać z siebie obrazy rozkładu, wyciskać je podczas zatwardzenia spowodowanego nieznanym mi urazem. Forma która powstaje – czarno na białym, jest imponująca. To jak monumentalna rzeźba będąca zapowiedzią końca świata, wykończona z precyzją i fantazją jednocześnie.

Czytelnik tych wierszy ma prawo pomyśleć, że to tylko wizja poety, że to jego wielka kreacja. Ten świat nie istnieje poza umysłem autora. Postacie, rekwizyty w tym świecie nie mają swojego, przyznanego tylko sobie właściciela. Nawet konkretna wizja, olśnienie, natchnienie, pomysł, nie są dane tylko jednej osobie. Widzę w tym ciekawe przesłanie dla potencjalnych czytelników wierszy Piotra Gajdy. „Wy też możecie tak widzieć otoczenie, też możecie mieć takie sny”.

(…) Jeśli kiedykolwiek śnił ci się kundel,

którego obsiadły wrony, to właśnie ten. Ja też go śniłem,

a potem wyminąłem.

(Rozkład jazdy)

Ciekawie wygląda też tytuł tomiku. Jego brzmienie na pierwszy rzut ucha nasuwa myśl o zwłokach, tym bardziej po lekturze wierszy. Można się z tym zgodzić. W tak zepsutym świecie znajdzie się miejsce dla zwłok. Stawiam jednak na opóźnienie, na niewykonanie w terminie jakiegoś zadania. Czytam te wiersze i nie rozumiem tylko, o jakie zadanie może chodzić. Może to wiersze pisanie dawniej? Może pisane teraz, ale wyrwane przeszłości. Być może kluczem do odpowiedzi na to pytanie są piersze słowa w pierszym wierszu książki: "Zawieszony pomiędzy zamiarem a skokiem". Cały wiersz "Prawidła" jest jak pytanie o sposób podróży, w którą nas zabiera autor, sposób lub cel. Może rzeczywiście jest to jeszcze zwłoka. Najlepsze dopiero przeczytamy, zobaczymy, usłyszymy.

Proponuję jednak nie patrzeć na „Zwłokę” tylko przez pryzmat zepsutego świata doczesnego. To wiersze próbujące również odwzorować niezwykle skomplikowany umysł ludzki. Bohater tych wierszy zdaje się mieć ciągle powracające kłopoty z tożsamością. Nadal pręży się, by odnaleźć swoje miejsce. Zadaje z pozoru absurdalne pytania, które jednak w jego świecie rosną do miana fundamentalnych, bo pytają o drogę do szczęścia, zadowolenia, o drogę do siebie.

Z czyjej skóry zrobiono buty, które mnie tutaj przyniosły?

Wyszedłem do ogrodu zrywać jabłka, a obudziłem się

we własnych wnętrznościach.

(Raj utracony)

Wiersze Piotra Gajdy to wytrawna poezja. Będziecie do niej wracać albo odrzucicie ze wstrętem. W wywiadzie dla portalu WWW.reymont.pl autor przyznaje, że chciał stworzyć coś „podprogowo brzydkiego”. Udało mu się, tym bardziej, że uniknął kiczu, pozerstwa. Czytając te wiersze, nie będziecie mieli wrażenia, ze poeta się zgrywa. I pewnie może to być od początku do końca kreacja, ale przetrawiona w trzewiach i sercu poety. Takie wrażenie sprawia ta liryka.

W tym samym wywiadzie Maciej Robert pyta autora, czy nie bał się uderzenia ze strony Rafała Wawrzeńczyka, który swego czasu obśmiał wiersze Joanny Lech sprowadzając je do wymyślonej przez siebie formuły „wierszy somatycznych”. Piotr Gajda nie powinien się bać niczego ze strony jakichkolwiek krytyków, tym bardziej, że krytyk literacki nie ma najmniejszego prawa wymagać, by autorzy spełniali jego wymagania estetyczne. Nie wiem czy zaliczyć „Zwłokę” do „wierszy somatycznych”, ale jeśli tak, to lubię „wiersze somatyczne”. To że w duchu „somatycznym” wiersze powstają, nie musi być oznaką braku talentu ze strony poetów. Może czytelnik jest bardzo somatyczny. Może wychowujemy się w świecie somatycznym. Ciekawe, że w tak „zgadżeciałym”, elektronicznym świecie krytycy literaccy skojarzeń, porównań szukają w biologicznym aspekcie życia człowieka. Tylko dobrze.

My też wpiszmy się w bardziej naturalny nurt i kupmy książkę Piotra Gajdy w formie papierowej, nie czekajmy na jej wersję elektroniczną. Być może, nie wierze w takie rzeczy, ale być może woń papieru pobudzi jeszcze bardziej nasze zmysły podczas czytania „Zwłoki”.

Dziś poczytajmy na pulpicie.

REWERS

Przepowiesz mi śmierć? Mysz skradającą się

pod sprężynami łóżka, której zamarło serce,

jakby na drodze stała kotka, która karmi kocięta?

Tego samego dnia słońce zsunie się z dachu

i ujrzę przyszłość w lustrze z wrzącej miedzi.

Ostudzę mleko i przez okno przyjrzę się piołunom

na wzgórzu. Wespnę się na parapet.

Ukryję głowę w ramionach, tuż przed trzaśnięciem

szwów, które łączą mnie z żywymi. Zanim w grzbiet

wbije się pazur.

SZYB

Mam to na ciemnych kliszach. Idę sam przez krematoria.

Wy żyliście na ziemi niczyjej, nie było potrzeby jej palić.

Hodowaliście rośliny o gorzkim smaku. Przypominały płynne

szkło. Byliście jak świder, dobywaliście ze mnie grudkę soli

i saletry. Zanurzaliście echosondy, napotykały stojącą wodę.

Lustro tak ciemne i głębokie, że pochłaniało noc.

Piotr Gajda, „Zwłoka”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi i Poleski Ośrodek Sztuki w Łodzi, Seria: Biblioteka Arterii, Łódź 2010



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz