środa, 16 marca 2011

Tomasz Pułka "Mixtape"


Nie o najnowszej książce Tomasza Pułki, ale o przed ostatniej będzie. „Mixtape” to rzecz wydana w roku 2009. Jeszcze po niej nie zdążyło nam się odbić a już Pułka wprowadza w roku 2010 nowy byt w postaci „Zespołu szkół”. O tym kiedy indziej, może. Takie to już mamy czasy, jak to mówią ludzie starsi od węgla. Nie zdążymy przeżuć kiełbasy, już nam podtykają ser. Sytuację może odmienić tylko kryzys gospodarczy, który to zmusi nas do oszczędzania energii, a przy świeczce Tomaszowi Pułce nie będzie chciało się pisać. Chyba, że rozpozna w tej czynności jakiś żart i zacznie pisać tylko dla dowcipu.

„Mixtape” to książka poety zlotów, warsztatów, konkursów, festiwali, projektów. Już bez ryzyka, bez chamstwa. Zostały jeszcze zmagania się podmiotu lirycznego ze swoją teraźniejszością, taki podmiot liryczny w sytuacji. Dzięki temu wiemy, że trudno jest pisać książkę, że już siódmy miesiąc się męczy.

Książkę kończy słowami „czy teraz będzie zupa, czy tylko drugie śniadanie?” To zdanie świetnie oddaje nastrój wszystkich razem wziętych wierszy. Pisanych jakby od niechcenia, rzuconych pod nogi z wywiniętą wargą zbuntowanego chłopca.

Tomasz Pułka jako poeta objawia się w pojedynczych wierszach, które potrafią złapać za gardło, wstrzymać oddech. Czytając wiersz „Najpiękniejszej dziewczynie świata” przypominam sobie dlaczego właściwie i ja zacząłem kiedyś pisać właśnie wiersze. Polubiłem je ze względu na krzyk, dotkliwą formę, dziarski szyk, szybki cios. Oczywiście ja też napisałem wiele tekstów, które ciągną się jak gówno po oceanie. Dlatego trzeba uważać i wiedzieć czego się chce, kiedy chwyta się za pisanie.

Przeczytam wiersz wspomniany



NAJPIĘKNIEJSZEJ DZIEWCZYNIE ŚWIATA

Wiesz, że na twojej twarzy kończy się przyjemność?
Jakkolwiek o niej mówić, pisać lub haftować.
Naszywać na spodnie jak łatkę, bo rozdarcie.
Bo brat był na drzewie i zrywał śnieg. Płatami.

Palcami przez policzek, piegi, płatek ucha i skroń,
na rzęsy. Wiesz, że na twojej twarzy kończy się
myślenie? Cienie dookoła szyi, dookoła kadru, przez
jakieś pierdolenie w zw. z rytmem, kończeniem

dobrą zgłoską, albo lepszym morfemem. Nic tutaj po
przekleństwach. Popiół. Wiesz, że rozebrać się ze
świata, światła, święta – nie można wobec tego, że

inne dziewczęta, inne kraje, całkiem inne choroby
są we mnie, aniżeli w tobie. Że są sposoby na seks,
pocałunki, pieszczoty, ale nie ma nic ponad dziecko

wyjęte spomiędzy twoich warg. Zza mojego języka.


I jeszcze jeden wiersz, który ucieka przez małe okno piwnicy i pragnie być usłyszany, widziany, przeżuty.


GMINNE GAZETY

Jak mówić o sznyclach i chlebie? Jak podawać wodę?
To moje ciało – znoszące siebie samo – ono nie wie
skąd; nie wie „w którą stronę?’.

Miałem łzy w oczach, kiedyście krzyczeli. Miałem
Pięć złotych i ból wobec miasta. Rozkład mówił
Prawdę. Więcej nie pamiętam.

Jestem smutny i czytam, lubię poprzeklinać.
Kino. Może trzeba się rozkruszyć, bletkę
Zwilżyć śliną? O, wspaniałe sklepy! O, życie!
Ubóstwo wyrażone śmiechem, prawie jak wtedy,

Gdy zgubiłem się z Ewą na Rondzie Mogilskim
I był księżyc, i dźwigi; a ona – w końcu maja,
Jeszcze leciutko pijana – śniła o śniegu. Cmok.


Tomasz Pułka, "Mixtape", Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz