poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Piotr Kępiński, "Słona mgła"


Dużo jest czasu na czytanie, grzebanie w kartonach i workach z książkami. Docieram do najdalszych zakątków piwnicy pilnowanych przez pająki i pamiątki po remontach otulonych wieloletnim kurzem.
Czas bierze się stąd, że go nikt nie zabiera. Prawie wszyscy wyjechali z miasteczka. Jeden by zarabiać, inny by nie zarabiać pracując w nocy po 12 godzin, jeszcze inny by grać na perkusji w zespole, koncertować. Nagle okazało się, że jest dobrym perkusistą. W miasteczku niby wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie chciał mu przeszkadzać w dojeżdżaniu skuterem do roboty na 12 godzin. W Polsce może i wiedzieli, ale od dawna mają już swoich na podorędziu. Tam okazało się, że człowiekowi dana jest druga, trzecia szansa.
Kolejny, który mógłby zabrać mi czas poszedł na tort do siostrzeńca. No i dobrze, słodyczy wszelkiej brak nad jeziorem. Następny miał do załatwienia kilka spraw, poza tym woli gadać do siebie i słuchać Radia Maryja, co za rozrywki ludzie dziś mają.
Wszystko ma swoje dobre strony. Znalazłem książkę Piotra Kępińskiego „Słona mgła”. Postaram się nie mądrzyć na temat książek poetyckich, dużo jest tego mądrzenia się, inni są w tym lepsi.
Czytam ja sobie tę książkę, w której bywają wiersze odsyłające gdzieś daleko do przeszłości, jednocześnie nie sentymentalne. Wręcz frywolne między wersami.


W STRONĘ OKOPOWEJ

potomkowie szmalcowników
synowie wędkarzy niedzielnych
wietnamczycy z placu grzybowskiego
kierowcy sprzedawcy
polscy Polacy w butach skórkowych
z chleba razowego o noskach ostrych

kołnierz w kołnierz kropla przy kropli
ojciec z twarzą siną matka z gęsią szyją
tętni tramwaj i jedzie
twarze też jadą

spodnie w kant obłocone
nieistniejące drogi do dzisiaj
okadzone okopcone


Wiersze Piotra Kępińskiego dobrze się sprawdzają w głośnym czytaniu.


Piotr Kępiński, „Słona mgła”, WWBPiCAK, Poznań 2006

1 komentarz: