czwartek, 1 listopada 2012

Dariusz Szymanowski, "Drugi brzeg"


„Drugi brzeg” to debiut książkowy Dariusza Szymanowskiego poety pochodzącego z Olsztyna mieszkającego jednak w Polsce daleko. Książkę znałem już wcześniej w nieco innym może składzie wierszowym, bo mowa o tomiku poetyckim, czyli książce w wierszami. Dlatego czekałem na nią od ponad roku ze zniecierpliwieniem, jako że jak człowiek coś już z piekarnika poczuje, to ma ochotę posmakować.
Książka dwudziestoośmioletniego poety publikującego już w czasopismach literackich, np. w „Kresach”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Portrecie”, „Twórczości”  zachęca do siebie słowami Aleksandra Nawareckiego, Marka Barańskiego i Marcina Orlińskiego.
Słowa wspomnianych, zresztą również poetów poza A. Nawareckim profesorem Uniwersytetu Śląskiego, który jest raczej badaczem literackim, słowa ich nie od razu zapoznały się ze mną. Najpierw postarałem się wejść w książkę.
Po wyjściu z niej oniemiały zapoznałem się ze słowami wspomnianych. Nie będę cytował wszystkiego, kupicie sobie książkę, to będziecie mieli okazję przeczytać ich zdanie o „Drugim brzegu” w całości bez kłopotu spisywania z mojej strony.
Nawarecki pisze: „Dariusz Szymanowski wychowany w mieście  siedmiu jezior też musi znać urok tego, co po drugiej stronie wody, ale w jego poetyckiej książce ozdobionej portretem Vermeerowskiej mleczarki, tajemniczym brzegiem zdaje się raczej krawędź dzbanka”.  Dalej zwraca uwagę, że przestrzenie wód zastępuje tu kameralny świat składający się z łóżka, pokoju, biurka i innych sprzętów domowych.

Krótko i przemawiająco, konkretnie Marek Barański:  „(…) dzięki wielokrotnemu odbiciu obrazów kolorowych szkiełek w lusterkach ogląda się symetryczne figury. Im więcej dowiadujemy się o świecie, tym wyraźniej widzimy, jak jest złożony”.
I Marcin Orliński: Poezja Dariusza Szymanowskiego jest jak wiatr, który jesienią wlatuje przez uchylone drzwi. Owszem, można się okryć, odwrócić, ale nie powstrzyma się jego przenikliwego chłodu. Bo Szymanowski jest właśnie pomiędzy”.
I zdanie Orlińskiego wydaje mi się najbliższe, mojego, parafrazując słynnego poetę, krwiobiegu. Przypomina mi kolegę z liceum wpuszczającego się w poważne braki merytoryczne z języka polskiego. Podczas pracy klasowej z epoki wymyślał coś na podobieństwo opowiadania, narracji wklejając w to nazwisko lub tytuł. Do polonistki trafiało, do innych nie, ale co napisać, kiedy w głowie nic nie dzwoni. Orliński zdaje się najlepiej oddawać według mnie naturę „Drugiego brzegu” pisząc o wietrze, o jesieni, o pomiędzy. Bez konkretów.  Nie ma tu bowiem wyraźnie zarysowanego podmiotu, adresata, przestrzeni osadzonej na mapie. Nie ma tu w końcu drugiego brzegu, niby dlaczego miałby być, skoro nie wiadomo czy w ogóle stąpamy po jakimś pierwszym brzegu.
Nawet okładka książki, którą stanowi fragment obrazu Vermeera „Mleczarka” nie wskazuje mi drogi.
Orliński dodaje, że autor nie popisuje się erudycją, prawda. Nie buduje ciężkich konstrukcji znaczeniowych, też prawda. „I ta bolesna świadomość ulotności rzeczy”.

Trudno dodać coś od siebie. Książka tajemnicza. Bez owych ciężkich konstrukcji, ale trudna do odczytania. Szczególnie pojedyncze wiersze, jak powiedzmy tytułowy „Drugi brzeg”, dajmy fragment:

To mogło być całkiem zwyczajne,
jak rozbita przez nieuwagę szklanka,
jak potknięcie o kamień, którego się nie widziało.
Jak blizn, pamiątka pierwszej próby
Utrzymania równowagi.

Znaczenia mnożą się poprzez mnożenie się porównań wchodzących ze sobą, chcąc niecąc, w znaczeniowe zależności. Na tym między innymi polega trudność w przebiciu się przez materię tych wierszy. Daje to jednocześnie nieskończoność możliwości. Właściwie „Drugi brzeg” każdego dnia czyta się inaczej, to poczytuję za zaletę tej książki. Wadą jest dla mnie oczywiście to, że poeta nie jest w moim guście zdecydowany, ostry, niebezpieczny. Mój gust jednak nie powinien się tu ujawniać, jako że zbudowany jest cały z kilku metrów kwadratowych przestrzeni życiowej.
Dariusz Szymanowski jest w swojej książce jak dobre paliwo, na którym pojedzie każdy silnik.  Wiersz „Nicość” , właściwie fragment:

Coś we mnie mówi,
zupełnie jakby chciało, abym i ja
powiedział, że Nic z Tego
nie zostało odkryte.

Te wersy pasują do każdego. Te akurat uderzają prostotą i wiarygodnością. Bowiem rację ma Marcin Orliński pisząc, że Szymanowski jest pomiędzy. Powiem, pomiędzy prostotą a kombinowaniem. Pomiędzy nudą dojrzałości a pychą debiutanta, której zawsze tak mało w książkach poetyckich.

Boję się, że „Drugi brzeg” Dariusza Szymanowskiego przeminie bez echa. To książka napisania przez dobrze odżywionego, wysportowanego, wykształconego stypendystę Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego w dziedzinie literatury i te wszystkie „wartości” ujawniają się w mikroświecie tej książki. Mi zabrakło tu choroby, pasji, chamstwa, obstrukcji, walki. Czytając wiersz „Strach” poczułem się jak podczas kontaktu z wierszami Wisławy Szymborskiej. To może być rekomendacja i niech będzie. Książka w końcu twardo trzyma się w rękach, czytelnik w mojej osobie chce dotrzeć do sensu wierszy albo jedynie ich słuchać. Może więcej naiwnego rozpychania się uwiarygodniłoby książkę?
Ważne jest, by samemu spotkać się z tym światem, jego szczególnym językiem dbającym o dobrą kondycję i kulturę.
I chociaż wierzę w tę poezję, przyklaskuję jej i będę jej bronił, to jednak nie mogę oprzeć się chęci przywołania wiersza Marcina Świetlickiego z tomu „Niskie pobudki” z roku 2009, zresztą każdy to wie:

VERMEER

Bo bez Vermeera ani rusz,
jakże inaczej można wzrusz-
yć wymagających czytelników?
Jakże inaczej?
Trzeba opierać się,
bo trzeba mieć oparcie.
               Marcin Świetlicki



Dariusz Szymanowski, „Drugi brzeg”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Emilii Sukertowej-Biedrawiny, 2012 Olsztyn.



2 komentarze:

  1. jak znam życie będzie pan na lekcji nam czytał wiersz z książki
    E

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak znam życie, nie czytam zbyt często. Wiersze z książki Dariusza Szymanowskiego jednak muszę, bo rzeczywiście są tego warte. I wiele mogą was oraz E dobrego nauczyć.

    OdpowiedzUsuń