czwartek, 2 kwietnia 2015

Wywiad dla Szafy z Anną Augustyniak


Fragment wywiadu przeprowadzonego dla Kwartalnika literackiego Szafa.

M.W: Twoja książka składa się z dwóch części. W pierwszej dużo jest Ciebie i adresata, do którego kierujesz słowa. Druga część to książka deklaratywnie Bez niego. Bez niego spotykasz się z ocaloną w Auschwitz, bez niego śpiewasz pieśni żałobne. Opowiedz o tym pomyśle. Właśnie, to pomysł czy rzeczywiście w pewnej chwili poznajesz świat i siebie, piszesz świat bez niego?

A.A: 
To nie jest pomysł a rzeczywistość. Jeśli jest miłość, a potem ktoś cię nie chce a ty go nadal chcesz, i tak jest w tobie nieustannie, choć go przy tobie nie ma. A życie płynie mimo że uczucie obumarło, świat nadal istnieje i dzieje się wokół to i owo. Ty nadal odczuwasz tę miłość, wszędzie gdziekolwiek się ruszysz ona idzie z tobą, boli cię, lecz równocześnie w każdej sekundzie daje radość. Czujesz ją jedząc jajecznicę i wchodząc na górę Synaj, jak powiedział Tadeusz Nyczek. Wiec gdy zdajesz z tego relację, z życia bez ukochanej osoby, to tak naprawdę zdajesz relację z braku. Pojawia się tu perspektywa ogołocenia: jesteś tą, która utraciła, czyli tą, która jednak coś miała. Miała i opowiada o tym w czasie przeszłym i teraźniejszym. 


M.W: Dlatego są tak silne. Szczerość pozbawiona zabawy językowej, tak modnej w poezji dzisiejszej, odsłania poetę i jego świat, mówi o świecie i człowieku. Pisząc te wiersze, myślałaś o ich opublikowaniu? Może miała to być autoterapia, potem zaś zdałaś sobie sprawę, że powinny ujrzeć światło dzienne?

A.A: 
Publikowanie jest marzeniem każdego piszącego. Czy to aż autoterapia? No nie, pamiętaj, że to jednak nie jest spowiedź, że jest tam kreacja świata mocno przemyślanego i ułożonego, tak by czytelnik dostał zwartą historię opowiedzianą od początku do końca. Zdarza sie i zabawa językiem, może nie ma współczesnych gier oraz modnych zderzeń, mocnych uderzeń, szarż i szturmów, używanych tylko po to, żeby zaszokować, ale są miejsca obliczone na czarowanie czytającego, na przypodobanie mu się, jest i bezceremonialna próba wzbudzenia podziwu, że tak można pisać o kochaniu się! W „Nie igra się z miłością” Alfred de Musset (który sam stracił głowę dla Georege Sand i został przez nią odrzucony, z czego nie podniósł się do końca życia) mówi, że kto kocha to i doznaje zawodu, bywa nieszczęśliwy, ale kocha i to jest ważniejsze nawet od cierpienia, które wpisane jest w każde uczucie, a kiedy znajdzie się na krawędzi grobu, obraca się, aby spojrzeć wstecz i cieszy się z tego, że jego życie nie upłynęło na byle czym, że kochał, właśnie że kochał…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz